Stories... czyli moja historia o Midnight
UWAGA! To jest historia wymyślona przeze mnie. Ta klacz nie istnieje!
Midnight
W Jorviku w pobliżu Valedale często było można usłyszeć stukot kopyt. Kopyt stada Valerine (czytać Walerajn). Było to stado koni shire ,którymi przewodniczyła Midnight. Była to klacz maści siwej jabłkowitej. Midnight była sprytna, szybka i zwinna jak na shire oraz wiadomo-piękna.
Pewnego dnia do Valedale przyjechała pewna kobieta o imieniu Margot. Margot była naukowcem i jej zadaniem było rozmnożenie dzikich koni shire z dzikimi końmi z Półwyspu Południowego Kopyta. Ona i jej ekipa zaczęli zmierzać w stronę łąki Valerine ,na której pasło się stado. Midnight dała sygnał aby całe stado pobiegło za nią. Klacz zamknęła oczy i pobiegła na oślep prosto na mężczyzn z Margot. Słyszała dzikie rżenie swoich kompanów. Cwałowała. Uciekała ,gdy wszystko zrobiło się czarne.
Midnight otworzyła oczy i pierwsze co zobaczyła to inne prawie pustynne tereny. Było tam dużo trawy do jedzenia ,ale... gdzie łąka Valerine? Inne konie też dopiero co się obudziły i przerażone patrzyły się na swoją przywódczynię.
-Brawo Midnight gdzie my jesteśmy?-spytała się Lily.
-Mamo!-rżnęła Holly.-Co to za miejsce?!
-Midni o co chodzi?-zdziwił się Lucas.
-Ja....Ja.... Nie wiem...-zasmuciła się Midnight.-Mój plan pierwszy raz wziął w łeb....
Klacz postanowiła zabrać swoje stado i znaleźć mu nowe i bezpieczne miejsce zamieszkania. Nagle usłyszała stukot kopyt. To było stado koni! Innych koni! Cwałowały prosto na grupę Valeriane!
-W kopyta!-wrzasnęła Midnight i skoczyła na prawo. Reszta stada przerażona rzuciła się w lewo.
Dzikie stado koni stanęło a przed nie wyszedł piękny ,kary ogier.
-Co tu się odwala? Inne konie na mej ziemi? Nowość!-uśmiechnął się ogier.-Jestem Nightdust, przywódca stada Cabrijon (czytać Kabrijon). Cieszę się ,że możemy Was tu gościć.-rżnął i stanął dęba.
Po krótkiej rozmowie Nightdust zrozumiał co się tu odczynia. Powiedział stadzie Valeriane ,że muszą stworzyć jedno stado ,dla bezpieczeństwa. I tak powstało stado Cabrine (czytać kabrajn).
Midnight nie czuła się tu dobrze. Było tu tak... Inaczej. Stała nad przepaścią i uważnie się jej przyglądała. Nagle zobaczyła Margot. Kobieta kierowała budową stajni i padoku dla koni. Klacz z przerażeniem pognała do stada i chciała je ratować. Konie nie uwierzyły jej oprócz Nightdusta.
-Słuchaj ,rzeczywiście. Ja ci wierzę. Widzę ,że coś tam budują. Myślę ,że trzeba transportować nasze stado obok antycznego drzewa. Tam będzie bezpiecznie. Jeżeli ludzie będą chcieli nas złapać mamy milion miejsc do ucieczki.-powiedział poważnie i pokazał głową na ogromną roślinę oddaloną od nich o jakieś 2-3 kilometry.
-Nasze stado?-zdziwiła się i zarumieniła klacz.
Jeszcze tego samego dnia konie po jednym przebiegały niezauważalnie do nowego zamieszkania. Jako ostatnia miała przebiec Midnight. Niestety jakiś człowiek zarzucił jej na szyję lasso i zatrzymał. Był to Chermit. Młody Chermit.
-He he jaka zdobycz! Piękna klacz. Sprzedam cię i dużo zarobię! Jutro wszystkie konie zostaną wyłapane przez panią Moredock więc to ,że stracą jednego nic nie zmieni.-śmiał się chłopak.
Biedna Midnight została sprzedana. Jednak krążą pogłoski ,że uciekła. I jest gdzieś w Jorvik. Szuka w nocy swoich kompanów i Nightdusta-swojego ukochanego. Szuka swej siwej córki-Holly ,która stoi na wyspie Padok na padoku i patrzy smętnie na ludzi-zwierzęta ,które odebrały jej mamę.
Każda klacz shire siwa jabłkowita może okazać się Midnight. Ostatnim razem podobno widziano dziką klacz shire na nawiedzonej farmie Unfortunate Dews ,gdy stała za drzewem i przyglądała się turystom. Może to ty ją znajdziesz?
PROSZĘ O NIE KOPIOWANIE TEGO TEKSTU BEZ MOJEJ ZGODY.
Midnight
W Jorviku w pobliżu Valedale często było można usłyszeć stukot kopyt. Kopyt stada Valerine (czytać Walerajn). Było to stado koni shire ,którymi przewodniczyła Midnight. Była to klacz maści siwej jabłkowitej. Midnight była sprytna, szybka i zwinna jak na shire oraz wiadomo-piękna.
Pewnego dnia do Valedale przyjechała pewna kobieta o imieniu Margot. Margot była naukowcem i jej zadaniem było rozmnożenie dzikich koni shire z dzikimi końmi z Półwyspu Południowego Kopyta. Ona i jej ekipa zaczęli zmierzać w stronę łąki Valerine ,na której pasło się stado. Midnight dała sygnał aby całe stado pobiegło za nią. Klacz zamknęła oczy i pobiegła na oślep prosto na mężczyzn z Margot. Słyszała dzikie rżenie swoich kompanów. Cwałowała. Uciekała ,gdy wszystko zrobiło się czarne.
Midnight otworzyła oczy i pierwsze co zobaczyła to inne prawie pustynne tereny. Było tam dużo trawy do jedzenia ,ale... gdzie łąka Valerine? Inne konie też dopiero co się obudziły i przerażone patrzyły się na swoją przywódczynię.
-Brawo Midnight gdzie my jesteśmy?-spytała się Lily.
-Mamo!-rżnęła Holly.-Co to za miejsce?!
-Midni o co chodzi?-zdziwił się Lucas.
-Ja....Ja.... Nie wiem...-zasmuciła się Midnight.-Mój plan pierwszy raz wziął w łeb....
Klacz postanowiła zabrać swoje stado i znaleźć mu nowe i bezpieczne miejsce zamieszkania. Nagle usłyszała stukot kopyt. To było stado koni! Innych koni! Cwałowały prosto na grupę Valeriane!
-W kopyta!-wrzasnęła Midnight i skoczyła na prawo. Reszta stada przerażona rzuciła się w lewo.
Dzikie stado koni stanęło a przed nie wyszedł piękny ,kary ogier.
-Co tu się odwala? Inne konie na mej ziemi? Nowość!-uśmiechnął się ogier.-Jestem Nightdust, przywódca stada Cabrijon (czytać Kabrijon). Cieszę się ,że możemy Was tu gościć.-rżnął i stanął dęba.
Po krótkiej rozmowie Nightdust zrozumiał co się tu odczynia. Powiedział stadzie Valeriane ,że muszą stworzyć jedno stado ,dla bezpieczeństwa. I tak powstało stado Cabrine (czytać kabrajn).
Midnight nie czuła się tu dobrze. Było tu tak... Inaczej. Stała nad przepaścią i uważnie się jej przyglądała. Nagle zobaczyła Margot. Kobieta kierowała budową stajni i padoku dla koni. Klacz z przerażeniem pognała do stada i chciała je ratować. Konie nie uwierzyły jej oprócz Nightdusta.
-Słuchaj ,rzeczywiście. Ja ci wierzę. Widzę ,że coś tam budują. Myślę ,że trzeba transportować nasze stado obok antycznego drzewa. Tam będzie bezpiecznie. Jeżeli ludzie będą chcieli nas złapać mamy milion miejsc do ucieczki.-powiedział poważnie i pokazał głową na ogromną roślinę oddaloną od nich o jakieś 2-3 kilometry.
-Nasze stado?-zdziwiła się i zarumieniła klacz.
Jeszcze tego samego dnia konie po jednym przebiegały niezauważalnie do nowego zamieszkania. Jako ostatnia miała przebiec Midnight. Niestety jakiś człowiek zarzucił jej na szyję lasso i zatrzymał. Był to Chermit. Młody Chermit.
-He he jaka zdobycz! Piękna klacz. Sprzedam cię i dużo zarobię! Jutro wszystkie konie zostaną wyłapane przez panią Moredock więc to ,że stracą jednego nic nie zmieni.-śmiał się chłopak.
Biedna Midnight została sprzedana. Jednak krążą pogłoski ,że uciekła. I jest gdzieś w Jorvik. Szuka w nocy swoich kompanów i Nightdusta-swojego ukochanego. Szuka swej siwej córki-Holly ,która stoi na wyspie Padok na padoku i patrzy smętnie na ludzi-zwierzęta ,które odebrały jej mamę.
Każda klacz shire siwa jabłkowita może okazać się Midnight. Ostatnim razem podobno widziano dziką klacz shire na nawiedzonej farmie Unfortunate Dews ,gdy stała za drzewem i przyglądała się turystom. Może to ty ją znajdziesz?
PROSZĘ O NIE KOPIOWANIE TEGO TEKSTU BEZ MOJEJ ZGODY.
The dixsy LPS wiem z błędem czy to ty
OdpowiedzUsuńciekawa historia :)
OdpowiedzUsuń